„Mój przyjaciel Stefan”
Totalnie zakręcona, odjechana i surrealistyczna. Takie historie w książkach dla dzieci lubię najbardziej! Dlatego, gdy w moje ręce wpadł „Mój przyjaciel Stefan”, przepadłam.
Czy dziewczynka może przyjaźnić się z sową? I to z sową, która występowała w filmach przyrodniczych, a teraz wierci dziury w sklepowych ścianach? Jasne, że tak. U Evy Lindström wszystko może się wydarzyć. Nawet to, że sowa zostanie zwolniona z pracy wiercacza dziur. To nawet i dobrze, bo dziury śniły jej się już po nocach. Dla sowy naturalną koleją rzeczy po pracy z wiertarką jest prowadzenie kursu nauki latania. Dla ludzi, rzecz jasna. Jedna uczestniczka odleciała nawet na południe. Okazuje się, że sowy, tak jak ludzie, podejmują czasem złe decyzje biznesowe i wchodzą w układy z nieodpowiednimi osobnikami. Tak więc, pomysł z własnym sklepem nie wypalił. Jednak zawsze obok puszczyka była jego przyjaciółka. Nie robiła nic znaczącego, po prostu była.
Urocza opowieść o zwykłej niezwykłej codzienności, o przyjaźni i tęsknocie. Cudownie prosta i spokojna, a jednak wyjątkowa. Nie poucza, nie moralizuje, a jedynie maluje piękny obraz rodzącej się przyjaźni.
Nieszablonowa lektura dla dzieci, która pokazuje przyjaźń bez brokatu, hałasu i pisków. Nie zawsze wszystko trzeba robić razem, przeżywać te same przygody i rozmawiać godzinami. Czasami więc po prostu wystarczy być, bez słów.
„Mój przyjaciel Stefan” Eva Lindström
Wydawnictwo Zakamarki, 2017
Liczba stron: 28
Wiek: 3+