-
„Zwierzątko dla Pellego”
Pamiętasz książkę „Dlaczego kąpiesz się w spodniach, wujku?” autorstwa Astrid Lindgren? Albo jej późniejszą wersję pod zmienionym tytułem „Dzieci z wyspy Saltkråkan”? Musiałbyś_abyś pewnie wrócić pamięcią do czasów dzieciństwa, bo to książka, którą ma już niemal 60 lat. A może czytałeś_aś ją już ze swoim dzieckiem? Jeśli tak, to opowieść o Pellem i jego wielkiej miłości do zwierząt nie będzie Ci obca. Bo to historia wyjęta wprost z tej właśnie książki. A zatem dziś wpis o najnowszym wydaniu tego opowiadania, „Zwierzątko dla Pellego”. To historia, która pachnie wakacyjną beztroską, dziecięcą butą i przygodami, które przytrafiają się tylko wtedy, gdy obok nie ma dorosłych. To opowieść o lecie na szwedzkich wyspach…
-
„Lis i skrzat”
Pokażę Ci książkę świąteczną, która nie do końca jest o samych Świętach. Nie wywoła nagłego wzruszenia, ani nie wciągnie w dynamiczną akcję. Ma jednak niepowtarzalny urok, bije od niej ciepło i choć to prosta historia, to ma w sobie coś wyjątkowego. Tą książką jest „Lis i skrzat”. A jej autorką jest sama Astrid Lindgren. Tekst tej krótkiej opowieści powstał niemal 60 lat temu, a został zainspirowany słynnym szwedzkim wierszem. Pewnie dlatego w „Lisie i skrzacie” można dostrzec pewną poetyckość i melodyjność. Naprawdę dobrze się to czyta na głos. I choć minęło już tyle lat od pierwszego wydania, to sama historia w ogóle się nie zestarzała. Myślę, że jej siła tkwi…
-
„Albert w kosmosie”
Stało się. „Albert w kosmosie” zdeklasował w moim prywatnym rankingu „Dobranoc, Albercie Albertsonie”. Ach, co to jest za część! O bałaganie, podatkach i pomalowanych szminką ustach. O liście zadań, beztrosce i byciu dziecinnym. Jeszcze o kosmodianach, spryskiwaczu do kwiatów i babskich fatałaszkach. A wszystko zaczęło się od pewnej bardzo poważnej listy zadań. Na tej poważnej liście poważny tata spisuje zadania do zrobienia. Albert też chciałby być taki dorosły i jak tata stać w kolejkach, prowadzić trudne rozmowy i oddawać motor do mechanika. Zamiast tego jednak bawi się w klopsikową wojnę, wyprowadza wymyślonego psa na smyczy zrobionej z szalika i ciągle jest taaaki dziecinny. A co z listą zadań? Prawie gotowa,…
-
„Biuro detektywistyczne Lassego i Mai. Zielona dywersja i inne komiksy”
Bez owijania w bawełnę – książki z serii „Biuro detektywistyczne Lassego i Mai” to jedna z ukochanych serii Basi. Totalnie ją rozumiem, bo ja też w tych książkach przepadłam. A gdy jakiś czas temu pojawił się pierwszy zbiór komiksów o przygodach błyskotliwej pary młodych detektywów, piałyśmy z Basią z radości. I wiesz co? Jest już kolejna część, „Zielona dywersja i inne komiksy”! Ale czad! Czad, bo po pierwsze to komiks. A jak wiadomo, na komiksach fajnie się ćwiczy samodzielne czytanie. Po drugie, historyjki są krótkie, a zagadki niezbyt skomplikowane, więc bąbelki się nie pogubią. A po trzecie dalej nurzamy się w klimacie szwedzkiego Valleby z całym wachlarzem jego mieszkańców. Jest…
-
„Miny Alberta”
O emocjach w książkach dla dzieci Gunilla Bergström pisała już w latach 90-tych. I choć teraz, po 30 latach od pierwszego wydania „Min Alberta”, księgarnie przeżywają zatrzęsienie tytułami o emocjach, to perełek, jak ta szwedzka, nadal trzeba szukać z lupą. A dlaczego „Miny Alberta” to taka perełka? Bo mogą czerpać z tej książki już 2-3 latki. Bo emocjom towarzyszy tu również kontekst, jakieś zdarzenie czy sytuacja. Również dlatego, że każda emocja jest odzwierciedlona na twarzy Alberta. Jego miny są dość łatwe do odczytania, dzięki czemu dziecko może zgadywać, o jakie uczucie chodzi. „Miny Alberta” pozostawiają przestrzeń do zabaw (najlepiej przed lustrem), rozmów (tych poważnych i tych z wygłupami) i snucia…
-
„Najlepsi przyjaciele”
Bywają w życiu chwile, które są stworzone tylko dla nas. To właśnie ten moment, w którym powietrze się zatrzymuje, a układ gwiazd ma Ci sprzyjać. Patrzysz więc z trwogą na tę piłkę, która właśnie wylądowała pod Twoimi nogami. Na tę diabelsko okrągłą piłkę, którą inne chłopaki czczą, jakby była ze złota, a nie z ekoskóry. A oczy wszystkich (lokalnego zbieracza puszek, tatuażysty, sąsiadów okupujących ławkę od samego rana) skupiają się na Tobie. Ustawiasz się więc jak Lewandowski, gdy trafił jedynego gola w meczu z Belgią, choć łączny wynik trafionych bramek to siedem. Uderzasz idealnie, a wtedy piłka, ta piekielnie złośliwa piłka, odbija się od piaskownicy i trafia prosto w Twoją…
-
„Albert mówi nie”
Jakże urocza i znajoma wielu rodzicom jest ta wojna klopsikowa, którą prowadzi tata z Albertem. I nie chodzi o to, kto zje więcej klopsików, a o to, aby Albert w ogóle zjadł. Chociaż kilka. Przynajmniej jednego. Zostaw ziemniaczki, zjedz chociaż mięsko. A co na to Albert? Otóż Albert mówi nie! I ja mu się nie dziwię. Bo kto by chciał przerywać fajną zabawę, tylko dlatego, że tata jest głodny i mówi, że teraz trzeba jeść? Przecież je się wtedy, gdy ma się na to ochotę. Jak tata jest głodny, to niech zje sam. Tata Alberta będzie próbował różnych sztuczek, gróźb, zakazów, nawet wybuchnie. Albert natomiast będzie niewzruszony. I jak to…
-
„Dom Knuta”
Rozbrajająca, dowcipna i wesoła. I jeszcze przy tym mądra. To o książce „Dom Knuta”, szwedzkiego duetu nietuzinkowych kobiet, Barbro Lindgren (tekst) i Emma Adbåge (ilustracje). Ale to nie wszystko, co można o niej powiedzieć. Można też wspomnieć, że to książka oszczędna w słowa, ale bogata w komiczne ilustracje. Całkiem krótka, ale nie na tyle, aby nie zmieścić w niej historii o denerwującej mamie, wyprowadzce do innego domu, przybyciu kilkunastu zwierząt (które szukają dachu nad głową), a w końcu o powrocie do domu rodzinnego. I to by było poniekąd streszczenie „Domu Knuta” 😉 Tylko takie trochę nijakie. Bo musisz wiedzieć, że „Dom Knuta” ma w sobie niepodrabialny czar szwedzkich książek. Ma…
-
„Rodzina Obrabków i złoty diament”
O naszej słabości do szwedzkich książek dla dzieci, na pewno już wiesz. A gdy jeszcze są zwariowane, nieoczywiste i specyficzne, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że plasują się wysoko na naszej liście książek maglowanych. Nie inaczej jest z „Rodziną Obrabków”. Dlatego, gdy dotarła do nas najnowsza część, już wieczorem czytałyśmy ją do spania. I nie myśl, że pomogła nam szybko zasnąć 😉 Oto kilka wskazówek, które podpowiedzą, jak przygotować się do czytania „Rodziny Obrabków”: miej otwartą głowę (to nie jest literatura dla dzieci, która znajdzie się w kanonie lektur szkolnych. A szkoda 😉 ), uwolnij swoje poczucie humoru, włącz na luz, poczuj swobodę, i koniecznie pamiętaj o dystansie (nie społecznym, a…
-
„Tyle miłości nie może umrzeć”
Mogłabym napisać, że ta książka rozedrze Ci serce, że wylejesz przez nią morze łez, że na życie będziesz już patrzeć inaczej. Mogłabym też zachwycać się jej bezpretensjonalnością, normalnością i dialogami tak rzeczywistymi, jakby wypowiadał je ktoś w pokoju obok. A także napisać trochę o detalach, które tej książce nadają niebywałej lekkości i swobody: o klnącym jak szewc trenerze, o szkolnej dyskotece, o różowych włosach mamy i pokolorowanej trumnie. Jednak to wszystko Tobie zostawiam do odkrycia. Bo mocno wierzę, że sięgniesz po tę książkę, mimo że jej czytanie cholernie boli. „Tyle miłości nie może umrzeć” to historia, której nikt nie chciałby doświadczać. To opowieść o rodzinie, która się kruszy, bo mama…