3+,  4+,  5+,  6+,  7+,  Z humorem

„Jak Grinch skradł święta!”

Postać Grincha od lat doskonale jest znana amerykańskim dzieciom, a za sprawą filmowej adaptacji książki również dzieciom na całym świecie. I choć inne książki Dr. Seuss’a (właściwie Theodor Seuss Geisel) polski czytelnik miał już okazję poznać (polskie wydania to m.in. „Kot Prot”, „Słoń, który wysiedział jajko”, „Kto zje zielone jajka sadzone?”), to dopiero w tym roku Grinch doczekał się polskiego przekładu. Ten rymowany, żartobliwy i podejrzewam, że niełatwy do przełożenia tekst, w polskie słowa ubrał Michał Rusinek. Tak więc, moi drodzy, „Jak Grinch skradł święta!”, po ponad 60 latach od amerykańskiej premiery, zawitał do Polski!

Ta opowieść rzuca na Święta Bożego Narodzenia światło, które uwydatnia to, o co naprawdę w świętach chodzi. Czy są to wyłącznie prezenty? Pościg za najpiękniejszą choinką? A może konkurs na najbardziej zachwycające ozdoby? Oczywiście, że nie. I dopiero postać zgryźliwego stworka sprowadza nas na ziemię. Bynajmniej nie zamierza on szerzyć w Ktosiowie dobra, bliskości, empatii czy wzajemnej pomocy. Jest zbyt pochłonięty utyskiwaniem na Święta i knuciem szelmowskiego planu kradzieży wszystkich choinek i prezentów z całego miasteczka. Swój plan wdroży w życie, spodziewając się usłyszeć żałosny płacz i zawodzenie mieszkańców Ktosiowa na widok skradzionych świątecznych atrybutów. Tak się jednak nie stanie.

„Choć Ktosie z Krosiowa,

i duzi, i mali,

prezentów nie mieli,

to wszyscy – śpiewali!

Albowiem nie zdołał

powstrzymać Grinch Świąt.

Nadeszły i tak.

Ale jak? Ale skąd?”.

„Jak Grinch skradł święta!” po raz pierwszy w języku polskim!

Ta przewrotna historia bawi, ale stwarza również okazję do rozmów i refleksji. I nie musi w tym celu nachalnie moralizować, bo okazuje się, że komiczna opowieść o zmyślonym miasteczku i złośliwym stworku przekazuje więcej wartości niż niejedna, do bólu oczywista książka świąteczna.

A dodatkowo to uczta dla uszu (czytaj tylko na głos i zachwycaj się tą melodyjnością) i oczu (proste ilustracje nie skradają sceny tekstowi, a są na niej ramię w ramię). Doskonale bawiłam się przy lekturze Grincha. Tak samo jak Basia, która uznała, że w tej swojej uszczypliwości Grinch jest jednak słodki.

Po raz kolejny stwierdzam, że są takie historie, które nigdy się nie zestarzeją!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *