-
„Prawdziwi przyjaciele”
Ach, ile już książek o przyjaźni czytałyśmy z Basią. Jedne były pełne ciepła i wzruszeń, drugie niepokorne i zawadiackie. Były też o rozstaniach, zazdrości, zdradach. Jedna lepsza od drugiej. I cieszę się, że jest ich tak wiele, bo przyjaźń nie tylko się czuje, ale trzeba jej też się nauczyć i ją zrozumieć. Nawet bez słów. I właśnie o przyjaźni, która jest w gestach, uśmiechach i pełnym zrozumieniu jest książka „Prawdziwi przyjaciele”. Dennis niewiele się odzywa. Prawdę mówiąc, nie odzywa się wcale. Lubi za to odgrywać rozmaite scenki. Potrafi zamienić się w jajko, motyla lub drzewo. Szkoda tylko, że większość dzieci woli na drzewa się wspinać, niż razem z Dennisem zapuszczać…
-
Notesy od Greenmink
Zgaduję, że jeśli cenisz piękne książki (nie tylko dla dzieci), to lubisz też zawiesić oko na wyjątkowych artykułach papierniczych. Zdobionych notesach, zeszytach z tłoczonymi okładkami, planerach, których grafika magnetyzuje. Macasz je, wąchasz, gładzisz i kartkujesz setki razy. Nie wystarczy popatrzeć na nie przez szybkę, trzeba je wziąć w ręce i wyobrazić sobie już zapisane strony. A gdy już będą z Tobą w domu (oczywiście po spacerze do kasy. Spacerze, bo w takich miejscach krąży się między regałami, delektuje zapachem i finalnie traci się poczucie czasu), to żal Ci będzie napisać pierwsze słowo. Mam rację? W każdym razie ja tak mam. Czasami w ogóle żal mi cokolwiek nabazgrać, żeby nie zbezcześcić…
-
„Biuro detektywistyczne Lassego i Mai. Zielona dywersja i inne komiksy”
Bez owijania w bawełnę – książki z serii „Biuro detektywistyczne Lassego i Mai” to jedna z ukochanych serii Basi. Totalnie ją rozumiem, bo ja też w tych książkach przepadłam. A gdy jakiś czas temu pojawił się pierwszy zbiór komiksów o przygodach błyskotliwej pary młodych detektywów, piałyśmy z Basią z radości. I wiesz co? Jest już kolejna część, „Zielona dywersja i inne komiksy”! Ale czad! Czad, bo po pierwsze to komiks. A jak wiadomo, na komiksach fajnie się ćwiczy samodzielne czytanie. Po drugie, historyjki są krótkie, a zagadki niezbyt skomplikowane, więc bąbelki się nie pogubią. A po trzecie dalej nurzamy się w klimacie szwedzkiego Valleby z całym wachlarzem jego mieszkańców. Jest…
-
„Anna na tropie tygrysa”
Czasami trzeba się zgubić (w lesie), aby na nowo się odnaleźć. Czasami warto też uwierzyć w baśnie, by zrozumieć rzeczywistość. A żeby dostrzec to, co niewidoczne dla oczu, dobrze jest najpierw to poczuć. Odszukać w sercu i być temu wiernym. „Anna na tropie tygrysa” tropi więc pewne lęki, pragnienia, wyobrażenia. A te właśnie ubrane są w postać rudego kota w paski, którego niektórzy się boją, inni na niego polują, a jeszcze inni się nim ekscytują. Gdy tata jest pragmatyczny, racjonalny i roztropny, to córka dla odmiany będzie bujać w obłokach, marzyć o wielkich przygodach i magicznych pierścieniach (fanka Tolkiena). Anna kocha książki, zwłaszcza te o fantastycznych stworzeniach, czarach i tajemnicach.…
-
„Tuba i Patefon”. „Detektywi na tropie” i „Detektywi na wakacjach”
Ale fajnie czytało mi się te książki! Zagadek detektywistycznych jest tu multum, trochę komediowych pomyłek, a garść mądrych spostrzeżeń i odpowiedni klimat robią dodatkową robotę. Książki z serii „Tuba i Patefon” to idealna propozycja na lato, bo przecież najwięcej tajemniczych sytuacji dzieje się w wakacje. Zarówno „Detektywi na tropie”, jak i „Detektywi na wakacjach” trzymają ten sam poziom. Znajdziesz tu więc błyskotliwe dialogi, inspiracje Sherlockiem Holmesem, zagadki, które wręcz czekają na odkrycie i całą paletę bohaterów, którzy są tak barwni, jak lato nad sopockim morzem. A najbardziej czarujący z nich to Tuba (Ala) i Patefon (Michał). Dwójka przyjaciół, których ciekawość i czujność zaprowadzą najpierw w ciemne, krakowskie zakamarki, a potem…
-
„Gudu i Gwai”
Emocjonalna strona mnie ma gęsią skórkę z przejęcia i co chwilę wydaje z siebie ochy i achy. Ta racjonalna strona (to zaledwie jakieś 30% całej mnie ;)) szuka odpowiednich słów, temperuje ekscytacje i próbuje na „Gudu i Gwai” spojrzeć trzeźwym okiem. I co mi z tego wyszło? Otóż bez względu na to, czy myślę o tej książce sercem, czy rozumiem, wychodzi, że jest ona absolutnie ponadprzeciętna i w całym swoim surrealizmie niebywale bliska czytelnikowi. Gudu uważa, że rozmawianie z innymi to szalenie trudne wyzwanie. Jest smutny, bo myśli, że nie potrafi rozmawiać, że nikt go nie zrozumie. Sądzi, że jego uczuć i myśli nie da się ubrać w słowa. Jakie…
-
„Miny Alberta”
O emocjach w książkach dla dzieci Gunilla Bergström pisała już w latach 90-tych. I choć teraz, po 30 latach od pierwszego wydania „Min Alberta”, księgarnie przeżywają zatrzęsienie tytułami o emocjach, to perełek, jak ta szwedzka, nadal trzeba szukać z lupą. A dlaczego „Miny Alberta” to taka perełka? Bo mogą czerpać z tej książki już 2-3 latki. Bo emocjom towarzyszy tu również kontekst, jakieś zdarzenie czy sytuacja. Również dlatego, że każda emocja jest odzwierciedlona na twarzy Alberta. Jego miny są dość łatwe do odczytania, dzięki czemu dziecko może zgadywać, o jakie uczucie chodzi. „Miny Alberta” pozostawiają przestrzeń do zabaw (najlepiej przed lustrem), rozmów (tych poważnych i tych z wygłupami) i snucia…
-
„Słonecznikowa 5. Przygody piratów”
Jakiś czas temu zabrałam Cię w odwiedziny na Słonecznikową 5, pamiętasz? Poznałaś/eś wtedy sympatyczną rodzinkę i ich psa Zadziorka. Już wtedy przekonałaś/eś się, że trójka rodzeństwa ze Słonecznikowej to dzieci z bogatą fantazją. A ich rodzice to anioły, cierpliwi, wyrozumiali i spokojni. A jak jest na Słonecznikowej w wakacje? Otóż całkiem podobnie, tylko nieco cieplej, może jeszcze trochę weselej, pomysłowo i uważnie. Krzyś, Lilka i Adaś dalej korzystają ze swojej nieograniczonej wyobraźni. Łowią więc ryby w piaskownicy, znajdują list w butelce, szukają kwiatu paproci, pływają kajakami po wodospadach. A to wszystko w przydomowym ogródku. Do takich zabaw potrzebne jest niczym nieskrępowane kreatywne myślenie, swoboda, luz i optymizm. I mam wrażenie,…
-
„Szmeranie”
Mogłabym napisać, że „Szmeranie” to łamaniec językowy, jakiego jeszcze nie czytałaś/eś. Mogłabym przez pół recenzji zachwycać się szatą graficzną. Pisać o zachwycającej estetyce, niewymuszonym żarcie, postaciach, jakich nie znajdziesz w żadnej innej książce. Mogłabym też skupić się na zaskakującym finale, na niebanalnym rymie, świetnym rytmie i totalnie urzekającej okładce. O tej książce można napisać więcej, niż sama ma treści. Ale wiesz co? Dziś wyjątkowo nie napiszę zbyt wiele. Dlaczego? Bo ta książka mówi sama za siebie, nie potrzebuje rzeczników 🙂 Dlatego zostawiam Cię ze zdjęciami fragmentów „Szmerania”, one już będą wiedziały, jak Cię uwieść. Popatrz na te kolory, są jak ze snu, jak z przytulnego pokoju, w którym cień rzuca…
-
„Kulawa kaczka i ślepa kura”
Jak wiadomo, żartować z kulawej kaczki, a tym bardziej ze ślepej kury nie wypada. Ale gdy one same dowcipkują na swój temat, to już zupełnie co innego. Gdy wbijają sobie słowne szpileczki, gdy unoszą się honorem, by za chwilę nieść jedna drugą na barana, to ja po prostu biorę popcorn, zasiadam w fotelu (gdybym taki miała) i z ekscytacją czekam na więcej. „Kulawa kaczka i ślepa kura” zadbają o to, abym z wyimaginowanego fotela nie wstała za szybko. To w końcu książka drogi, relacja z podróży do miejsca, w którym spełniają się najskrytsze marzenia. A gdzie ono jest? „Nie mam pojęcia – mówi kura. – Ale jak tam dojdę, od…