-
„Tygrys”
Czytam „Tygrysa” i zaczynam dostrzegać klatki, w których jestem zamknięta (a może tylko nie umiem mocniej popchnąć drzwi, bo zamek wydaje się otwarty). Czytam „Tygrysa” i dopada mnie wściekłość tak ogromna, że jak Tigre chciałabym zaryczeć i powiedzieć – „Patrzcie, tak się buntuję. Kto do mnie dołączy?”. Czytam „Tygrysa” i czuję smutek i radość jednocześnie. Uczucie kluchy w gardle co chwilę ustępuje miejsca nadziei i ciepłu w sercu. I za te wszystkie emocje, myśli i doznania już teraz dziękuję Cezaremu Harasimowiczowi (tekst), Marcie Kurczewskiej (ilustracje) i wydawnictwu Agora dla dzieci. Chylę czoło! „Tygrys” to opowieść, którą długo nosi się w sobie, bo ma tak wiele wymiarów, że jeśli nie wszystkie,…
-
„Dziwożona”
Oto książka, którą powinno się rozdawać każdej dziewczynce przy każdej możliwej okazji. Przy pasowaniu na ucznia albo ze świadectwem na koniec roku szkolnego. Zamiast zegarka na komunię i nalepki „Dzielny Pacjent” w gabinecie lekarskim. To mądry prezent na urodziny, niespodzianka od Wróżki Zębuszki czy od wielkanocnego zajączka. Można ją też wręczyć ot tak, w poniedziałek, po powrocie ze szkoły. A dlaczego? Bo „Dziwożona” daje wolność, targa włosy, pozwala na radość i na smutek, pokazuje, jak cudownie jest być sobą. Tchnie swobodą, luzem i spontanicznością. Madzia, bohaterka „Dziwożony”, podskórnie łaknie wolności, chce mieć wybór i chce decydować o sobie. Nie jest to możliwe w Domu dla Dziewczynek (creepy miejsce, w którym…