
„Skazani na offline” – recenzja książki dla dzieci.
Znasz ten motyw? Rozpieszczony, bogaty chłopiec z telefonem przyklejonym do ręki i z nieobecnymi rodzicami trafia do miejsca, w którym wszystko jest offline. Do tego wege jedzenie, obcy ludzie, gryzące owady (a nawet gady), wdechy-wydechy i jakieś medytacje. Jak przetrwać takie wakacje? I choć temat „resocjalizacji przez przyrodę” może wydawać Ci się znajomy, to gwarantuję, że takiej historii jeszcze nie czytałaś ani Ty, ani Twoje dziecko. To „Skazani na offline” – opowieść, w której odnajdą się nie tylko współcześni młodzi ludzie, ale także ich rodzice.

Główny bohater, Jett Baranov, nie jest tym, którego chce się od razu poklepać po ramieniu i przytulić. To dzieciak, który lata prywatnym odrzutowcem, ignoruje dorosłych, ma własnego kucharza i z niezachwianym przekonaniem uważa, że świat istnieje głównie po to, by dostarczać mu rozrywki. W końcu jest synem miliardera. Ale ta książka to nie historia o jego przemianie — nie w tym uproszczonym, sensie. To historia o tym, jak bardzo można się zgubić w świecie pełnym dostępności i natychmiastowości, i jak trudno odzyskać coś tak prostego, jak zaufanie drugiego człowieka, jeśli nigdy wcześniej nie było się zmuszonym go zdobywać.


Kto chce spędzić wakacje w Obozie Odnowy Ciała i Umysłu? Bez Internetu…
Obóz, na który Jett zostaje zesłany — trafia do niego za karę — nie przypomina tych radosnych, harcerskich kolonii, gdzie śpiewa się piosenki przy ognisku. To Oaza Odnowy Ciała i Umysłu – miejsce, w którym zamiast planu dnia z atrakcjami dostajesz ciszę, medytację i jarmuż na śniadanie. I do tego obce dzieciaki: chłopak z alergią na wszystko, największa na świecie fanka medytacji, dziewczyna, która chyba coś ukrywa i jeszcze jeden chłopak, który nie znosi Jetta od pierwszego wejrzenia. Ach, są też podejrzenie zachowujący się opiekunowie. Czy coś ukrywają?




Jednak — jak to zwykle bywa — dzieci szybko budują między sobą sieć powiązań, napięć, lojalności i rywalizacji, w której nie chodzi już tylko o przetrwanie bez telefonu i mięsnych posiłków, ale o coś znacznie głębszego.
Autor świetnie prowadzi tę historię. Z jednej strony z błyskotliwym humorem, a z drugiej z narracyjną konsekwencją, która pozwala czytelnikowi poczuć, że naprawdę coś tu się dzieje. Nie tylko między dziećmi, ale także wokół nich, co skutecznie podbija tempo i nadaje książce nowego wymiaru. Nie zdradzę wiele, ale wspomnę tylko, że jedna mięsożerna jaszczurka nieźle tu namiesza, a niektóre tropy okażą się więcej warte niż najlepszy zasięg w Kalifornii.

Wybitne tłumaczenie Łukasza Małeckiego!
Mocną stroną „Skazanych na offline” są dialogi (i ich tłumaczenie przez Łukasza Małeckiego). Żywe, nie silące się sztucznie na młodzieżowy slang. Narracja jest lekko ironiczna, ale niekpiąca, nieprzerysowana. Do tego opis świata offline jest paradoksalnie bardzo współczesny. To wszystko sprawia, że książkę czyta się z prawdziwą przyjemnością, bez uczucia, że ktoś próbuje nam coś sprzedać pod przykrywką „fajnej książki dla młodzieży”.
Ta opowieść przypomina, że czasem największe przygody zaczynają się wtedy, gdy wszystko, co znane i wygodne, zostaje brutalnie odcięte. A „robienie tego, co słuszne, może być czasem ważniejsze od robienia tego, co cię uszczęśliwia. Nawet jeśli to boli”.
I życzę nam wszystkim, abyśmy regularnie gubili zasięg – wtedy najlepiej usłyszymy własne myśli i serce!

„Skazani na offline”, Gordon Korman
Wiek: 10+

