„Miny Alberta”
O emocjach w książkach dla dzieci Gunilla Bergström pisała już w latach 90-tych. I choć teraz, po 30 latach od pierwszego wydania „Min Alberta”, księgarnie przeżywają zatrzęsienie tytułami o emocjach, to perełek, jak ta szwedzka, nadal trzeba szukać z lupą. A dlaczego „Miny Alberta” to taka perełka?
Bo mogą czerpać z tej książki już 2-3 latki. Bo emocjom towarzyszy tu również kontekst, jakieś zdarzenie czy sytuacja. Również dlatego, że każda emocja jest odzwierciedlona na twarzy Alberta. Jego miny są dość łatwe do odczytania, dzięki czemu dziecko może zgadywać, o jakie uczucie chodzi. „Miny Alberta” pozostawiają przestrzeń do zabaw (najlepiej przed lustrem), rozmów (tych poważnych i tych z wygłupami) i snucia własnych historii. A na dodatek w tej niewielkiej i poręcznej książce (w sam raz do zabrania na spacer) skrywają się aż 22 miny. Nie ma tu nudy (tzn. z tą książką nie ma nudy. Bo na twarzy Alberta nudę zobaczysz).
Mimika Alberta jest bardzo bogata, dlatego w książce znajdą się miny zagadkowe, zaskoczone, a za chwilę zaniepokojone. Będą też spokojne, obrażone i zawstydzone. Również wysiłek pojawi się na twarzy Alberta, a także szczęście i ciekawość. Gunilla Bergström sprytnie manewruje kolejnością przedstawianych emocji, dzięki czemu książka nabiera dynamiki i energii (choć fabuły tu brak).
Jako fanka Alberta polecam tę książkę gorąco, bo w tym szwedzkim chłopaku każdy znajdzie kawałek siebie.
„Miny Alberta”, Gunilla Bergström
Liczba stron: 52
Wiek: 2+