7+,  8+,  9+,  Dla nastolatków,  Powieść,  Serie

„Dom Rodomiłów. Neomama” – recenzja czwartego tomu

Masz ochotę po raz kolejny otworzyć drzwi domu Rodomiłów? Nie boisz się? A może lubisz to delikatne mrowienie na karku? Może po prostu wiesz, że za tymi drzwiami czeka rodzina, w której odnajdziesz siebie i swoich bliskich? Bo choć Rodomiłowie są czarnowidzami, ich problemy bywają zaskakująco przyziemne. Popełniają błędy i mierzą się z frustracjami podobnymi do Twoich (chyba że akurat lewitują). Przed Tobą czwarty tom genialnej serii Marcina Szczygielskiego – „Neomama”.

W tej części dzieje się tyle, że trudno zdecydować, od czego zacząć. Hania przeszła przez makabramę i utknęła w Domu Gdzie Indziej, podczas gdy w Domu Nigdzie Indziej pojawił się jej stryj Alfons, zamieniając się z nią miejscami. Ten wątek kompletnie mnie rozłożył na łopatki – oto bohater, który jest prapradziadkiem, a jednocześnie ma zaledwie 40 lat! Jak to możliwe? Musisz przeczytać sam/a. A jego zdumienie współczesnym światem? Bezcenne! Moda, obyczaje, samochody, kuchnia – Alfons przeżywa kulturowy szok, który bawi do łez..

„Neomama” to czwarty tom serii „Dom Rodomiłów”

Hania po drugiej stronie makabramy odnajdzie Jerzyka, ale też duszycę Bibi i borboraka, który wygląda niemal jak jej własna mama. Jak w każdej części, również w „Neomamie” Rodomiłowie dostają nowe zlecenie – muszą zawiekować zmorę pewnej piosenkarki, która zamiast śpiewać… muczy. A co z Leną, przyjaciółką Hani? I z Julianem, narzeczonym cioci Moni? Kiedy chaos zdaje się choć częściowo opanowany, okazuje się, że to dopiero początek. Czy Hania znajdzie sposób, by wrócić do domu? Czy Rodomiłowie poradzą sobie z kolejną tajemnicą? I co się dzieje z mamą? Nadążasz jeszcze?

„Neomama” to podróż przez czas, wspomnienia i rodzinne tajemnice, które lepiej byłoby zostawić w spokoju… ale przecież nie sposób się powstrzymać. Tylko Marcin Szczygielski potrafi snuć opowieść tak barwną i hipnotyzującą – pełną humoru, mroku i tego dziwnego dreszczu na plecach, który mówi, że coś jest nie tak, ale mimo to przewracasz kolejne strony. A jeśli same słowa nie wystarczą, by wciągnąć Cię do świata Rodomiłów, zrobią to ilustracje Marty Krzywickiej – charakterne, dowcipne i niepowtarzalne.

Czytaj „Dom Rodomiłów” i … uważaj, bo zanim się obejrzysz, zaczniesz podejrzewać własną babcię o ukryte moce!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *