„Myszolandia”
Gdyby istniał kraj o nazwie Myszolandia, to z pewnością rządziłyby nim… koty! Czarne, ogromne, spasione koty. I to właśnie myszy by na nie głosowały. A jak nie na czarne, to na białe, może one w końcu zrobią coś dobrego dla małych myszek. Owszem, zrobią coś dobrego, ale dla kotów. Chociażby zdecydują, że mysie dziury powinny być na tyle duże, aby zmieściły się w nich dwie kocie łapy. Co począć? Przecież żadna mysz nie chce skończyć jako koci przysmak… A gdyby tak Myszolandią rządziły same myszy? Nie, to zbyt szalony pomysł, lepiej zamknąć w więzieniu obywatela, który namawia do takich rebelii. Obywatela zapewne da się wsadzić za kratki, ale jego idei – nie, już kiełkuje w umysłach kolejnych odważnych.
Z szacunku do dzieci, do siebie samych i do kraju, w którym żyjemy, rozmawiajmy o polityce z najmłodszymi. To nie tak, że dzieci polityki nie dostrzegają, nie zrozumieją, to dorosłym wydaje się, że to temat dla nich zbyt zagmatwany i nieciekawy. A jeśli wstępem do rozmów z dziećmi o założeniach demokracji będzie alegoryczna „Myszolandia”, to gwarantuję, że tylko ułatwicie sobie sprawę.
W „Myszolandii” można przejrzeć się jak w lustrze, to uniwersalna historia rządów z niejednego kraju opowiedziana z sardonicznym uśmiechem i zaledwie na 32 stronach. Dla dzieci to wyjątkowe zaproszenie do rozmów o wolności słowa, podejmowaniu decyzji i ich konsekwencjach, a dla dorosłych to jakby zobaczyć Polskę w krzywym zwierciadle.
Całość została zainspirowana słynnym przemówieniem Tommy’ego Douglasa, polityka, który walczył o równe prawa dla każdego obywatela. To on jako pierwszy opowiedział historię Myszolandii.
Takie książki po prostu trzeba znać!
„Myszolandia” Alice Méricourt, Ma Sanjin
Wydawnictwo Kinderkulka, 2020
Liczba stron: 32
Wiek: 4+