„Nasza niegrzeczna mama”
W tej chwili w mojej głowie słowa pędzą, jakby brały udział w maratonie wyrazów, który kończy się nie metą, a kropką. Pulchną, tłustą kropką, której przekroczyć nie można i wszystko, co jest przed nią, ma się ułożyć w tekst spójny, zgrabny i logiczny. A to, co za nią może się od niej jedynie odbić i poszybować w zakamarki moich neuronów, aby wypłynąć ponownie przy kolejnej okazji. Jest tylko pewien problem. Otóż po przeczytaniu „Naszej niegrzecznej mamy”, uczestnicy słownego maratonu w mojej głowie przepychają się, wbijają sobie łokcie między żebra i podstawiają nogi. W tej edycji jest ich rekordowa liczba, bo każde ma coś do powiedzenia.
„Nasza niegrzeczna mama” odkręciła we mnie zawór, o którym myślałam, że dawno już zardzewiał i że nawet najmniejszego słówka nie wypuści. A tu, proszę bardzo, tama pękła i zalała mnie potokiem, z którego chcę wyłowić słowa najbardziej kształtne. Zachwyt – ono pierwsze wyszło na prowadzenie. Ale już kolejne depczą mu po piętach. Są wśród nich podziw, czułość, magia, miłość, bezpieczeństwo, wolność, fantazja, subtelność, siła i kobiecość. Dobiegają do nich wyobraźnia, przyjaźń, empatia, lekkość, optymizm i entuzjazm. A teraz spróbuję się jakoś w tym chaosie odnaleźć.
Możesz być spokojna/y, to tylko w mojej głowie jest taki rozgardiasz. Justyna Bednarek napisała opowieść, w której się nie pogubisz. Jest mama (gdy wybiera się na spotkanie z koleżankami, staje się panią Ewą) i trójka dzieci (Kasia – narratorka, Maksio i Piotruś). Są też przyjaciółka mamy – Elwira, niedźwiedź Bernard, księżniczka Salmonella, znaleziony pies i pani Walczyńska, sąsiadka z gumowym uchem.
„Nasza niegrzeczna mama” to opowieść o kobiecej energii, przyjaźni i miłości
Są więc ludzie i ich emocje, trudności i potrzeby. Bywają też przykre okoliczności. Ale jest i magia. I to właśnie ona codzienność zamienia w święto i zabawę. A może to jednak wcale nie magia czaruje? Może to wewnętrzna siła mamy, jej swoboda, luz i wolność przemieniają rzeczywistość w fantazję. Na przykład wtedy, gdy nocą naga mama wskakuje do jeziora i zamienia się w syrenę. Albo, gdy jako waran staje w obronie księżniczki Salmonelli (to dziewczynka, w której domu źle się dzieje). A także wtedy, gdy staje się pająkiem i łapie w sieć złodzieja Piotrusiowego roweru.
Ta mama jest mocarna, wolna i mądra. Wie, że nie jest tylko Kasi, Maksia i Piotrusia. Nie jest też tylko Elwiry ani Bernarda (partnera). Jest też trochę swoja, dlatego nie rezygnuje z siebie. Z samotnych kolacji, z wyjść z przyjaciółką, z randek. Z robienia czegoś na opak, nie po kolei, ze swoich szaleństw i głośnych śmiechów. Ona wie, że aby móc z siebie dawać, trzeba być napełnioną.
Wiedzą to też jej dzieci, które w mamie widzą czarodziejkę. Przy której czują się bezpiecznie i swobodnie. Która czasem ich intryguje, zadziwia i napawa dumą. O którą bywają zazdrośni, ale tylko przez krótką chwilkę. I od której przejmą kiedyś siłę, dobroć i miłość do świata.
„Nasza niegrzeczna mama” nie byłaby książką kompletną bez obrazów Katarzyny Palus. Tatuażystki, która zadebiutowała jako ilustratorka. To sam kosmos musiał się zmówić, aby Justyna Bednarek trafiła na Katarzynę Palus (autorka chciała sobie zrobić u Kasi tatuaż. Tatuażu ostatecznie nie zrobiła, ale za to obie stworzyły jedną z najbardziej magicznych książek dla dzieci). Ilustracje w tej książce są niezwykle poetyckie, baśniowe i delikatne. Przepełnione kobiecą energią i lekkością podążają za historią, ale jej nie komentują.
„Nasza niegrzeczna mama” to jedna z tych książek, z których fragmenty zostają w głowie.
„Kiedy człowiek choruje, nic mu tak dobrze nie robi, jak zmiana”.
„Ale zdarzają się rodziny, w których prawo jest inne. Ktoś wstaje z łóżka i od razu jest zły jak osa. Bo wie, że nie dostanie wcale śniadania. Albo że zje tylko to, co znajdzie w lodówce, a tam są zimne nóżki. (….). – W dodatku – ciągnie mama- nikt tego kogoś nie spyta, dlaczego jest zły. Jedyne, co może zrobić te ktoś, to powiedzieć całemu światu jakieś warczące, niedobre słowo. „PSIAJUCHA” albo „KRAKREMIA”. I wydaje mu się wtedy, że wyrzucił z siebie cząstkę wielkiej, ujadającej złości”.
„- Nie mogę być tylko twoja, jestem też Masia i Piotrusia – wylicza mama. – Tylko moja, Maksia i Piotrusia – zgadzam się wspaniałomyślnie. – Jestem też trochę swoja własna. – Mama puszcza oko.”
Powoli nadchodzi moment, w którym czuję, że powinnam postawić tę tłustą kropkę. Zanim jednak to zrobię, napiszę jeszcze, że ta książka, jako sam przedmiot, niebywale przypadła mi do gustu. Ma niewielki format, a jej projekt dodaje całości lekkości i jasności. Wszystko tu do siebie pasuje i łączy się w całość doskonałą.
Drogie Kobiety, czytajcie z dziećmi tę książkę. To opowieść dla nich, ale i dla Was. A teraz będzie kropka.
„Nasza niegrzeczna mama”, Justyna Bednarek
Ilustracje: Katarzyna Palus
Wydawnictwo Wytwórnia, 2022
Liczba stron: 96
Wiek: 6+