„Strażniczka Słońca” Maja Lunde
Po „Śnieżnej Siostrze” moje oczekiwania wobec „Strażniczki Słońca” sięgały niemal szczytu Mount Everest. Maja Lunde zawiesiła poprzeczkę bardzo wysoko, a „Strażniczka Słońca” była najbardziej wyczekiwaną przeze mnie premierą tego roku. Czy „Strażniczka Słońca” urzekła mnie i Basię tak bardzo jak „Śnieżna Siostra”? Zapraszam na recenzję 🙂
Lilia mieszka wraz z dziadkiem w mieście przepełnionym melancholią i apatią, przesiąkniętym codziennie siąpiącym deszczem. Ludzie wydają się pochmurni, osępiali, ich twarze są zszarzałe i zobojętniałe. Wszyscy mieszkańcy z nostalgią wspominają czasy, gdy na niebie królowało słońce. Jednak pewnego dnia po prostu zniknęło. Od tego czasu rzeczywistość jest ponura, przykra i szara. Dziadek Lilii jest najważniejszą osobą w mieście, bo co kilka dni dostarcza kosz pełen warzyw i owoców. Podobno w jego szklarni udaje się odtworzyć warunki, w których wyrastają marchewki, a gruszki dojrzewają na drzewach. Lilia odkrywa jednak sekret dziadka i wie, że soczyste owoce nie pochodzą ze szklarni, a z doliny za lasem.
Dolina jest niczym inny świat, który, gdy się do niego zbliżyć, wybucha prosto w twarz kolorami, zapachami i dźwiękami. Przepełniona jest drzewami, których gałęzie uginają się pod ciężarem dojrzałych jabłek, krzewami, na których rosną najsłodsze na świecie maliny, łąkami tak barwnymi, że aż rażą w oczy. Lilia poznaje w dolinie Chłopca i Psa. Przez najbliższe tygodnie będzie odwiedzać ich codziennie. Okaże się, że w dolinie za gigantyczną bramą ukryte jest Słońce, którego promienie Chłopiec regularnie wypuszcza przez właz. To Strażniczka Słońca ukryła je przed ludźmi. Wiele lat temu jej serce pękło z żalu, a ona sama jakby rozpadła się na kawałki. Była jednak na tyle silna, aby schwytać Słońce i panować nad nim. Teraz pokryta sadzą, kurzem i przepełniona niewypowiedzianym bólem, skrywa się w ciemnym lesie. Kim jest Strażniczka? Czy Słońce znów pojawi się na niebie? Jakie tajemnice odkryje dziewczynka?
„Strażniczka Słońca” napawa nadzieją
„Strażniczka Słońca” to powieść o przyjaźni, niewyobrażalnej rozpaczy, tęsknocie za miłością oraz o wybaczaniu. To także historia o potędze natury i o tym, czym może grozić zachwianie jej równowagi. Przeważają uczucia smutku, przygnębienia i bezradności. Maja Lunde nie pozostawia jednak czytelnika wyłącznie w poczuciu beznadziei i stara się wpuszczać nieco promyków radości, beztroski i szczęścia. Cała historia ma nieco magiczny, baśniowy charakter. Język narracji jest tak samo kwiecisty, jak dolina, w której mieszka Chłopiec z Psem. Maja Lunde posługuje się pełnym wachlarzem środków stylistycznych, dlatego znajdziesz tu wiele metafor, epitetów, peryfraz, porównań i hiperbol. Dzięki temu cała historia wydaje się poetycka, krucha i delikatna, a dodatkowo dotyka w czytelniku bardzo delikatnych strun.
Najmocniejszym punktem „Strażniczki Słońca” są według mnie ilustracje. Lisa Aisato ma niebywały talent do obrazowania ludzkich emocji. Każdy więc stworzony przez nią portret mówi całym sobą, z oczu bohaterów można łatwo odczytać uczucia i myśli. Jej ilustracje kipią od kolorów, są wymowne, czytelne i szczegółowe. Wyraźna jest na nich gra światłem, która nadaje obrazom głębi i przenikliwości. Jestem nimi zachwycona i mogłabym je oglądać bez końca.
Jednak czy „Strażniczka Słońca” urzekła mnie i Basię? Na pewno nie tak mocno, jak „Śnieżna Siostra”. Momentami historia wydawała się nużąca, niektóre rozdziały były niepotrzebnie rozwleczone i Basia zaczynała się nudzić. Cała historia nie wycisnęła z moich oczu ani jednej łezki, a biorąc pod uwagę fakt, ze potrafię wzruszyć się na banalnych reklamach, nie jest to trudne zadanie 😉
Zdaniem Basi
„Najładniejsze są ilustracje i piesek jest taki słodki. Nie wiem tylko czemu dziadek nie przytulał Lilii…”. Podsumowując, polecam tę książkę przede wszystkim ze względu na oszałamiające ilustracje, treścią również nie będziecie rozczarowani. Ja po prostu nie mogę wyzbyć się porównań ze „Śnieżną Siostrą” 😉
„Strażniczka Słońca” Maja Lunde
Ilustracje: Lisa Aisato
Ilość stron: 200
Wiek: 6+