„Królikula. Kicająca groza”
Harold (pies) ślini się na widok czekoladowych babeczek, Czesław (kot) ceni dobrą książkę, nie pogardzi nawet twórczością Miłosza, to na jego cześć został nazwany Czesławem. No i Królikula (królik? wampir w ciele królika?), dużo śpi, a nocą lubi podjadać warzywa, a dokładniej wysysać z nich soki. A w tle rodzina Monroe, która od jakiegoś czasu co rano znajduje w lodówce białe pomidory, białe marchewki, białą sałatę…
To bohaterowie „Królikuli”, książki, której pierwsze wydanie miało miejsce w Stanach Zjednoczonych ponad 40 lat temu! I nic nie straciła ze swojego klimatu. Cały czas tajemnicza i trzymająca w napięciu, a dodatkowo żartobliwa i lekka. Nastrój horroru łagodzą wesołe rodzinne dialogi, a także gapowatość Harolda oraz wariackie pomysły Czesława. W sam raz więc dla najmłodszych fanów literatury z dreszczykiem.
„Królikuli” niepowtarzalności dodaje prowadzenie narracji przez Harolda. Ten nieco flegmatyczny, przytulaśny psiak w mig rozbraja nastrój strachu, budowany przez sarkastycznego i wyraźnie zazdrosnego o królika, Czesława. W oczach Harolda królik to słodka, puszysta kulka, którą należy się zaopiekować. Czesław jednak dostrzega w nim kicające zło, dlatego furiacko stara się go zdemaskować. I to jest właśnie główny wątek tej historii.
Całość czyta się niebywale przyjemnie, dużo jest tu dynamiki i dialogowych rarytasów. Dla dzieci „Królikula” może być dobrym pomysłem na pierwsze podejście do literatury grozy. Starsi czytelnicy z pewnością docenią pastisz tego gatunku.
„Królikula. Kicająca groza” Deborah Howe, James Howe
Wydawnictwo Nowa Baśń, 2019
Liczba stron: 140
Wiek: 7+