-
„Koła idą w ruch!”
Niby zwyczajna książka o pociągach. O ich rodzajach, przeznaczeniu i wyglądzie. A jednak jest w niej coś ujmującego. Coś, co sprawia, że ma się ochotę do niej wracać, ponownie oglądać i wyobrażać sobie podróżowanie, na przykład, Orient Expressem. Może to melodyjność, pojawiające się gdzieniegdzie rymy i onomatopeje uprzyjemniają czytanie (najlepiej na głos). Może to wyczuwalny entuzjazm i zachwyt nad pojazdami szynowymi tak bardzo przyciąga. A może pogodne, barwne i dynamiczne ilustracje stoją za tym, że ta książka przyciąga jak magnes (niczym magnetyczne szyny przyciągające lewitujące pociągi Maglev 😉 ). Jedno jest pewne, „Koła idą w ruch!” to must read dla wszystkich, którym choć raz zdarzyło się liczyć wagony przejeżdżającego pociągu.…
-
„Pięć sprytnych kun”
Ta książka ma już 7 lat i ogromnie cieszę się, że niedawno wpadła w nasze ręce. Bo kilka ostatnich wieczorów, kiedy czytałyśmy z Basią „Pięć sprytnych kun”, to była czytelnicza uczta. Bawiłyśmy się przednio. Było trochę tajemniczo i niebezpiecznie, ale przede wszystkim smakowicie, zabawnie i na pewno dynamicznie. A wszystko dlatego, że w jednej opowieści dostałyśmy zagadkowy kryminał, książkę kulinarną i przygodową, a nawet romans! Kuny chcą otworzyć restaurację. Mają nawet na oku lokal, to stara kebabiarnia Ali Baba. Nieźle gotują, a idzie im jeszcze lepiej, gdy pewnego razu w ich zwinne łapki trafia garnek z wyśmienitą zupą cukiniową. Zupę natomiast ugotowała Tamarka według przepisu swojej chlebodawczyni, Elizy Przechodzień. Eliza…
-
„Piękno Teo”
W kolejnej opowieści o Teo ponownie dostałam pakiet rozkminek. Te najbardziej oczywiste dotyczą piękna. Czym jest? Dlaczego nie wszystkim ludziom podobają się te same rzeczy? Jak poczuć piękno? Ale dla mnie „Piękno Teo” to również zachęta do poszukania momentów zachwytu. Do odnalezienia tego, co być może kiedyś wprawiało mnie w podziw, a teraz spowszedniało, poszarzało, wyblakło. Do przejrzenia się w swobodnych zachwytach Basi, w jej spontanicznych radościach. Potraktuj więc tę książkę jako okazję do filozofowania z dzieckiem, ale nie chciej wszystkiego zrozumieć, bo wtedy czar pryśnie. „Piękno Teo” jest minimalistyczne tylko w formie, bo przecież może doprowadzić do rozmyślań tak potężnych i zajmujących, że nie pomieściłaby ich żadna książka (chyba…
-
„Detektyw Wróbel i złamane pióro”
Od zawsze podskórnie czułam, że z ptakami lepiej nie zadzierać. Szalony film Hitchcocka tylko podkręcił moje przeczucia. I choć nie uciekam, gdy fruną nad głową (ba, nawet zdarza mi się ich wypatrywać z lornetką), to za każdym razem na widok tych najbliższych krewniaków dinozaurów, czuję podziw. Ach, też poszybowałabym tak po niebie! Dobra, schodzę (zlatuję) na ziemię, bo tu czeka na mnie odjechany komiks Tomasza Samojlika i Adama Wajraka (a kto kojarzy serię „Umarły Las”, ten wie, że będzie się działo). „Detektyw Wróbel i złamane piórko”, o nim właśnie mowa. A jest to komiks charakterny i zwariowany zarazem. Z bohaterami zaciekłymi, nieprzejednanymi, czasem sprytnymi, a czasem gapowatymi (taka ptasia natura).…
-
„Przyjaciele z lasu i łąki”
„Przyjaciele z lasu i łąki” to kolejna nowość z wydawnictwa Jedność i projektu „Życie bez granic”. To książka o nietypowych przyjaźniach i zaskakujących relacjach. A bohaterami nie są tu ludzie, a drzewa, grzyby, owady czy ptaki. Ich zależności i osobliwe współprace są głównym tematem tej urokliwej książki, która zaprasza do zgłębiania świata natury. Trudno oprzeć się temu zaproszeniu, bo już sama okładka kusi intensywną zielenią, a oczy sarny niemal hipnotyzują. W środku będzie równie soczyście, żywo i barwnie. Autorka przeprowadza czytelnika przez cztery pory roku i na ich tle ukazuje nadzwyczajne (a może zwyczajne) współdziałanie rozmaitych stworzeń. A pomysł na opowiedzenie o tych zwyczajach jest na tyle prosty i atrakcyjny,…
-
„Duży problem”
„- Bo nawet największe problemy i troski znikają jak kamfora, gdy dzielimy je z innymi” – powiedział Filozof i trudno się z nim nie zgodzić, choć jeszcze niedawno zastanawiał się nad przyczyną istnienia problemu. A problem był naprawdę dużych rozmiarów. Znienacka spadł z nieba na wioskę i po prostu sobie był. Może to jakiś kosmiczny odłamek? Może jakiś głaz z dziwnymi kraterami? A może zmutowany owoc? Dorośli debatują, rozmyślają, rozpisują plany. Co z problemem zrobić? Przeturlać, zrzucić na niego bombę, przenieść w inne miejsce? Odbył się nawet protest, na który przybyły tłumy. Ale również to nie wzruszyło problemu. Dzieci natomiast podchodzą do problemu coraz bliżej. W przeciwieństwie do dorosłych nie…
-
„Leoś. Mały traktorek znajduje szczęście”
Jeśli masz w domu małego miłośnika lub małą miłośniczkę maszyn wszelakich, a zwłaszcza tych rolniczych, to mam książkę, która skradnie ich małe serduszka. Bo oprócz tego, że pokazuje różnego rodzaju traktory, kombajny, cysterny, to również opowiada o życiu na wsi w sposób ciepły i z dużą wdzięcznością. „Leoś. Mały traktorek znajduje szczęście” to jeden z tytułów najnowszego projektu wydawniczego Jedności, „Życie bez granic”. A projekt jest zacny, bo jego ideą jest po prostu wzbudzenie w dzieciach zachwytu nad naturą. W książce o Leosiu maszyny mają oczy, uszy, nosy, zęby. Mówią, czują i myślą. Ciężko pracują, ale też mają frajdę ze swoich zajęć. Przyjaźnią się, tęsknią i bywają zmęczone, a czasami…
-
„Jak pszczółka mała miodek nam dała”
Mówiłam już, jak bardzo cenię wierszowane opowiastki dla najmłodszych? Dobry rym i łatwy do wychwycenia rytm potrafią sprawić, że historia będzie maglowana tak długo, aż będzie można recytować ją z pamięci. Właśnie tak jest z książką Marcina Brykczyńskiego „Jak pszczółka mała miodek nam dała”. Opowieść o pszczółce Misi łatwo wpada w ucho nie tylko dzięki zgrabnie dobranym rymom i akcentom. Ma w sobie również pewien wdzięk, który docenią najmłodsi czytelnicy i najmłodsze czytelniczki. Jest tu więc pracowita i sympatyczna pszczółka. To kadry z jej życia będziesz podglądać. Zobaczysz, jak smuci się, patrząc na dymiące kominy fabryk, ale też dostrzeżesz dzielność, gdy przyjdzie jej bronić ula i królowej. Będziesz podziwiać jej…
-
„Kije samobije”
„Siedem szczęśliwych. Baśnie nie dość znane” to książki, które wspierają i motywują. Choć ich punktem wyjścia są przykurzone latami baśnie, to sposób, w jaki odświeżyła je Roksana Jędrzejewska-Wróbel, z powodzeniem pozwala je odczytywać współczesnym czytelnikom i czytelniczkom. Połączenie dawnego z dzisiejszym jest tyle niecodzienne, co intrygujące. I udowadnia, że formuła baśni ma się dobrze nawet w czasach pokolenia digital natives. Oto szósta część tej szczególnej serii, „Kije samobije”. Tym razem będzie o pewności siebie. Anielka jeszcze do niedawna ceniła swoje poczucie humoru i pomysły. Lubiła swoje stopy, w końcu prowadziły ją tam, gdzie chciała. Ręce miała sprawne, nos był na swoim miejscu, a oczy dobrze widziały. Nie potrzebowała nawet zaglądać…
-
„Zu dę daś?”
Tego jeszcze nie było! Książka napisana w języku owadzim! A dokładnie w języku angielskich owadów, przełożonym przez Michała Rusinka na język naszych rodzimych żuków, biedronek i ważek. I wiesz, co Cię w „Zu dę daś?” najbardziej zaskoczy? Otóż to, że ten zwariowany język bardzo dobrze zrozumiesz. „Zu dę daś” to książka szalona. I takie wydawnicze szaleństwa warto doceniać. Nie bez powodu więc „Du iz tak?” (tytuł oryginalny) autorstwa Carson Ellis wyróżniono w konkursie o Medal Caldecotta (jeden z najważniejszych amerykańskich konkursów książki dla dzieci). „Te to té?” (tytuł w języku włoskich owadów) została wpisana też na listę Białych Kruków Międzynarodowej Biblioteki Młodzieżowej w Monachium. I ogromnie się cieszę, że dzięki…