-
„Żaba. Mała opowieść o żałobie” – recenzja
Do niedawna unikałam wypowiadania na głos słowa „śmierć”. Wzdrygałam się, gdy moja córka pytała, co jest po śmierci. Kiedyś zamarłam w bezruchu, gdy powiedziała: „Nie chcę dorastać, bo to bliżej do umierania”. Nie próbowałam znaleźć odpowiednich słów – po prostu zmieniłam temat. Pewnie dlatego, że sama noszę w sobie czarną kulkę lęku przed śmiercią. „Żaba” więc weszła mi głęboko pod skórę. O swoim lęku nauczyłam się jednak opowiadać, a czarna kulka jakby się trochę skurczyła. Później trafiłam na książki wypełnione tematem śmierci i żałoby – głównie książki dla dzieci. Dały mi poczucie bezpieczeństwa. W ich symbolicznych opowieściach i subtelnych obrazach odkryłam nie strach, lecz piękno. Te historie mnie poruszały, ale…
-
„Uszatek, pięcipiędek i dziura w uchu. Jak zmierzyć świat?”
Kim jest tytułowy, tajemniczy uszatek? Czy to jakiś miś? A pięcipiędek? Czy to jego przyjaciel? I o co chodzi z dziurą w uchu? Bardzo lubię, gdy tytuł książki jest taki nieoczywisty (choć podtytuł co nieco zdradza). Okazuje się bowiem, że te intrygująco brzmiące słowa to nie imiona postaci z jakiejś przygodowej opowieści, a bohaterowie książki o wszelkich miarach. Waldemar Kuligowski podjął się bowiem niełatwego zadania, jakim jest przybliżenie dzieciom (i dorosłym) zadziwiającego świata miar, a Paulina Daniluk zmalowała te miary pierwszorzędnie. „Uszatek, pięcipiedek i dziura w uchu” to książka, która łączy w sobie informacje o najróżniejszych jednostkach miar, stosowanych na całym świecie i w różnych okresach historycznych z ciekawym klimatem…
-
„Guzikożerca na tropie słów” – recenzja
Pamiętam emocje, jakie wywołała we mnie wcześniejsza książka Olgi Ptak, „Kto ukradł jutro?”. Czułam wtedy złość, niezgodę i niesprawiedliwość. Choć przecież to nie ja muszę się mierzyć ze światem, który nie widzi dzieci z autyzmem. Byłam więc ogromnie ciekawa, czy „Guzikożerca” wywoła we mnie podobne uczucia. Poniekąd tak się stało, bo autorka ponownie wyjmuje elementy rzeczywistości swojego autystycznego syna i składa z nich obraz jego życia, a przy okazji i swój. Jest on oczywiście niepełny, posklejany z różnych myśli i słów, mimo że Leon tak bardzo się stara, aby zawsze wszystko opowiadać po kolei. Dlaczego więc mu nie wychodzi? „Guzikożerca na tropie słów” to poruszająca opowieść o odmiennym patrzeniu na…
-
„Czasami szczęśliwi rodzice mieszkają oddzielnie”
„Czasami szczęśliwi rodzice mieszkają oddzielnie” to opowieść o miłości. O miłości, która uleciała, ale przecież była, intensywna i czuła. O miłości, która trwa i nie podlega żadnym warunkom, tylko teraz każde z rodziców obdarowuje nią swoje dziecko oddzielnie. To również książka o miłości do samego i samej siebie. O utuleniu i ukojeniu. To wreszcie refleksja o tym, że miłości uczymy się całe życie, a szczęście można definiować na wiele różnych sposobów. Aga Kacprzyk napisała tę książkę pod wpływem osobistych doświadczeń. Uważna obserwacja własnych dzieci oraz otwartość na ich potrzeby w momencie, gdy autorka rozstawała się z mężem, zaowocowała opowieścią, w której przejrzy się każdy, kto kiedykolwiek doświadczał rozstania – dorosły…
-
„Linka w mysim mieście”
W domu Michaliny i jej mamy co jakiś czas pojawia się Pani De. Mama nie idzie wtedy do pracy, nie jest w stanie nawet zaprowadzić córkę do szkoły. W tych dniach głównie śpi. Linka (tak mówi na nią mama) sama więc idzie na zakupy, sama robi sobie kolację, sama chodzi na plac zabaw. Choć inne dzieci w jej wieku raczej nie robią tego wszystkiego samodzielnie. Smutek mamy rozlewa się na całe mieszkanie. Też na Michalinę. Będzie tak dojmujący, że pewnego dnia wydarzy się tragedia. Jej konsekwencją będzie pobyt dziewczynki w domu zastępczym, a mamy w szpitalu. Oto „Linka w mysim mieście” – metaforyczna opowieść o depresji, która przychodzi znienacka i…
-
„Katastrofy”
Katastrofy same w sobie nie są banalne. Banalne mogą być za to ludzkie błędy, które do katastrof doprowadzą. Również natura wywołuje katastrofy, jednak często bywa sprowokowana właśnie przez człowieka. A ponieważ katastrofy to temat niecodzienny (nawet z definicji to wynika), to nietuzinkowo należy o nich pisać. A kto inny mógłby to zrobić lepiej niż Boguś Janiszewski? I kto inny mógłby tak zmalować trzęsienie ziemi, tsunami i pożar na jednym obrazku jak Max Skorwider? Ten duet po raz kolejny (w serii są jeszcze tytuły: „Mury”, „Rewolucje” i „Wojny”) udowadnia, że w niebanalne książki potrafi jak nikt inny! „Katastrofy” uciekają od napompowanych haseł, dramatycznych opisów czy rozpaczliwych metafor. Czuć tu natomiast szacunek…
-
„Kałużysko”
Tak jak Emil, bohater „Kałużyska” rozlewa się, gdy przestaje być dobrze, tak ta książka rozlała się we mnie. Pewne szczeliny wypełniła, a innym pozwoliła się otworzyć. Choć to opowieść o depresji i wydawać by się mogło, że przez to nie jest dla każdego, to jednak jej autentyczność porusza dogłębnie. A przez to właśnie staje się uniwersalna. Bo to nie tylko książka o depresji u dzieci. To również apel o uważność dorosłych. O ich bliskość, zrozumienie i czujność. To także afirmacja życia w wiosce tworzonej przez ludzi serdecznych i dobrych. To wreszcie opowieść o emocjach. Tych zepchniętych na samo dno i tych, które gorączkowo szukają ujścia. Anna Augustyniak o depresji pisze…
-
„Gratka dla małego niejadka”
Gdy sama marchewka mówi, że lubi kąpiele przed każdym występem (w sałatce jarzynowej, w rosole czy na surowo), to ja jej wierzę. Wierzę jej bardziej niż wszystkim mądrym mamom, tatom i ludziom w białych fartuchach powtarzającym – „Umyj warzywa, zanim je zjesz”. A gdy kilka stron dalej widzę tę marchewkę, jak leży zrelaksowana w talerzu zupy (niczym w saunie), to od razu mam ochotę taką zupę ugotować. „Gratka dla małego niejadka” to nietypowa książka kucharska. Spoglądają z niej zaczepnie ogórki kręcące wąsa, cebula ocierająca łzy czy dorsz w meloniku. To przepisy z żartem, ale na poważnie można zrobić z nich zupę waniliową, naleśniki ze smacznym śpiochem lub sałatkę ze świderkami.…