-
„Mój najlepszy najlepszy przyjaciel”
Spójrz tylko na tego wiewióra na okładce! Tego z nogą na nodze i wielkimi oczami, w których może się przejrzeć niejedno dziecko, a pewnie też i dorosły. Bo z tych oczu, po brzegi wypełnionych emocjami, wyczytasz wielką potrzebę bliskości drugiej istoty. Mimo że ciałko wiewiórki w tej z lekka nonszalanckiej pozie wydaje się spokojne i opanowane, zapewniam Cię, że w środku jest prawdziwy miszmasz emocji! Bo kiedy tak bardzo chce się mieć jednego najlepszego przyjaciela, to są uczucia, których nie da się ukryć. Olivier Tallec doskonale wie, jak to wszystko pokazać najmłodszym czytelnikom. Oto najnowsza książka z serii o przekornej wiewiórce – „Mój najlepszy najlepszy przyjaciel„. Pewnego dnia, podczas spaceru,…
-
„Sztorm w sercu/W sercu sztorm”
Jest duże prawdopodobieństwo, że „Sztorm w sercu/W sercu sztorm” niedługo będzie na półce każdej nastolatki i każdego nastolatka, która_y właśnie przeżywa pierwsze zakochanie. A to dlatego, że w pewnym wieku łatwiej jest szukać wsparcia czy informacji w źródłach innych niż rówieśnicy czy najbliżsi. I dlatego właśnie „Sztorm w sercu” może być książką, w której młodzi czytelnicy i młode czytelniczki znajdą zrozumienie, wyjaśnienie i poczują, że mają podobnie. A przecież świadomość tego, że inni przeżywają podobne rozterki, mają zbliżone wątpliwości i targają nimi te same niepewności, jest niemal terapeutyczna. „Sztorm w sercu/W sercu sztorm” to duńska powieść graficzna, która opowiada o tym, jak wygląda pierwsze zakochanie. Annette Herzog (tekst) razem z…
-
„Beret i Kapot. Inspektor Anton”
Zacznę od tego, że do Bereta i Kapota (dwójki najbardziej bezczelnych prosiaków, o jakich słyszałam) mam słabość wielką jak do dobrej kawy. I próbowałam nawet czytać ten komiks, popijając kawkę, jednak już po pierwszym parsknięciu śmiechem, wiedziałam, że dla książki może się to źle skończyć. Bo musisz wiedzieć, że „Beret i Kapot. Inspektor Anton”, podobnie jak pierwsza część, to komiks niepokorny, niepoprawny i przezabawny. Taki, który młodzi czytelnicy pokochają od pierwszej strony. Już na samym początku widzimy kucharki pewnej szkoły (są nimi lisice), które razem z klasą 7C zjeżdżają z górki na sankach. Widzimy też niedźwiedziego dyrektora na łyżwach, a także kaczkę sekretarkę na nartach. A tymczasem na kolejnym dymku…
-
„Już nie chcę być wiewiórką”
Tej wiewiórki nie da się nie lubić. Choć czasem bywa samolubna („To jest moje drzewo”), zachłanna („Trochę dużo”) i zazdrosna („Już nie chcę być wiewiórką”), to w tej swojej neurotyczności wydaje się też bezbronna i zagubiona. Dlatego pewnie wzbudza tak ciepłe uczucia i potrafi rozbawić. „Już nie chcę być wiewiórką” to trzecia część serii, która przebojem wdarła się do naszej domowej biblioteczki. Tym razem ruda bohaterka czuje, że lepiej by jej było w skórze kogoś innego. Może bobra, może jelenia, a może jeża. Próbuje więc ścinać drzewa zębami zupełnie jak bobry, przemierza leśne połacie niczym rogaty jelonek i zajada dorodne jeżyny, jakby była jeżem. Jednak w żadnym z tych wcieleń…
-
„Beret i Kapot”
Gdy dostaję książkę, w której bohaterami są dwie świnie w szortach, a do tego są to świnie bandytki, to aż chrumkam z radości. Gdy na dodatek okazuje się, że jest to komiks, który nie próbuje mnie edukować w żadnym zakresie, to aż zacieram raciczki. A gdy jeszcze daje mi dużo frajdy, wprowadza luz i żart, to wiem, że polubię go tak bardzo, jak Beret i Kapot lubią strudel cioci Katki. Doceniam fakt, że Majda Koren (tekst) i Damijan Stepancic (rysunek) w roli nieudolnych i spontanicznych złodziei obsadzili akurat prosiaki. Ich węszące słodkości ryjki, nieporadne raciczki i oczy pełne zapału, mają w sobie niepowtarzalny urok. Dlatego kibicuję im już od pierwszej…
-
„Ziemianie”
Oczy mam wielkie ze zdziwienia i zachwytu, gdy czytam tę książkę. To w końcu raport Międzyplanetarnej Ekspedycji Badawczej, czyli przedstawicieli najinteligentniejszych form życia w kosmosie, na podstawie informacji zbieranych od 5 miliardów lat. Przyznasz, że brzmi to poważnie i rzetelnie. Dlatego, gdy czytam, że wszyscy ludzie na Ziemi ważą 3 razy mniej niż wszystkie wirusy, to jednak przecieram oczy ze zdumienia. Albo, gdy dowiaduję się, że na jednego Ziemianina przypadają ponad 3 kurczaki (łącznie jest ich 26 miliardów!), to chwytam się za głowę. I właśnie takimi smaczkami, ciekawostkami i faktami na temat mieszkańców Ziemi (nie tylko ludzi) wypełniona jest po brzegi fenomenalna książka „Ziemianie”! W „Ziemianach” fakty na temat życia…
-
„Trochę dużo”
Mam słabość do książek nieoczywistych, które morałem nie biją po oczach. Doceniam, gdy twórcy zostawiają mi przestrzeń na własne domysły. Gdy jedynie lekko rzucają światło, a sama mogę zdecydować, co jeszcze chcę wyciągnąć z cienia. I cieszę się jak wiewiórka na widok szyszki, że wydawnictwo Druganoga za sprawą książki „Trochę dużo” udowadnia, że picturebooki mają się dobrze, a zwłaszcza takie, które szanują młodych odbiorców. Uwielbiam! W „Trochę dużo” obserwujemy małą wiewiórkę, która ma smaka na szyszki z pewnego drzewa. Drzewem tym wiewiórka miała się opiekować, bo jest przecież takie kruche i delikatne. Oprzeć się szyszkom jednak nie mogła i zjadła wszystkie. A po nich zjadła igiełki z gałązek. Są przecież…
-
„Mika i wyjec”, „Mika i bulgot”, „Mika i chłodek”
Mika to kilkuletnia dziewczynka z zadziorną miną i wyobraźnią, za którą czasem tęsknią dorośli. Oczy Miki bywają wielkie ze zdumienia, mocno zaciśnięte ze strachu lub okrągłe i błyszczące całą radością, która przepełnia dziewczynkę. Mika musi być też charakterna i uparta, skoro w każdej książce ma na sobie ten sam pomarańczowy kostium tygrysa, nawet w upalne lato. Ma też obok siebie dwójkę lojalnych przyjaciół, robaka i żabę, która pewnego razu wykąpie się w pralce. Ta dziewczynka ma też wyjątkowy dar dostrzegania niezwykłości w przedmiotach, które wydają się całkiem zwyczajne. Odkurzacz to żarłoczna i wyjąca jaszczurka, pralka to bulgot, który pożarł ukochaną żabę, a lodówka daje chłodek w upalne dni i może…
-
„Pa, pa, baloniku!”
Wielowymiarowość i uniwersalność to cechy, których zawsze szukam w książkach dla najmłodszych odbiorców i odbiorczyń. I ilustracje. Te najpiękniejsze wcale nie są kalką rzeczywistości, ale bywają jej interpretacją, nierzadko odważną. Bo przecież każdy widzi świat inaczej. I nawet taki żółty balonik, który pewnego dnia wymknie się z pokoju dziewczynki, dla każdego może mieć inne znaczenie. Może to symbol straty, zguby? Może to marzenie szybujące ponad dachami domów? A może w środku balonika zamknięte jest zmartwienie, jakiś smutek, który dobrze, aby odleciał hen, daleko? Sam_a będziesz wiedzieć najlepiej, czym dla Ciebie okaże się żółty balonik. Twoje dziecko może w nim zobaczyć coś jeszcze innego. To naprawdę ekscytujące. „Pa, pa, baloniku!” to…
-
„Prosialdo”
O piłce nożnej głośno jest w ostatnim czasie (i to w wielu kontekstach). Jej fenomen znany jest nawet mieszkańcom Leśnej Polany. Na szczęście akurat tam futbol jest po prostu futbolem. Liczebność drużyny nie ma znaczenia, sędzią może być szef jednego z zespołów, a jeśli brakuje bramkarza, to zawsze może nim zostać Babcia Pudłońcowa. I jeszcze jedna ważna zasada, jeśli piłkarz ma ogon, to musi uważać, aby nie podnosić go za wysoko. Grozi za to żółta kartka. O tych wszystkich regułach przeczytasz w zwariowanej książce „Prosialdo”. To już szósta część przygód nietypowej pary przyjaciół, Liska i Prosiaczka. Może nie wiedziałaś, ale oboje są wybornymi piłkarzami. Dlatego najlepiej nazywać ich Leo Lissi…