Z humorem
-
„Mika i wyjec”, „Mika i bulgot”, „Mika i chłodek”
Mika to kilkuletnia dziewczynka z zadziorną miną i wyobraźnią, za którą czasem tęsknią dorośli. Oczy Miki bywają wielkie ze zdumienia, mocno zaciśnięte ze strachu lub okrągłe i błyszczące całą radością, która przepełnia dziewczynkę. Mika musi być też charakterna i uparta, skoro w każdej książce ma na sobie ten sam pomarańczowy kostium tygrysa, nawet w upalne lato. Ma też obok siebie dwójkę lojalnych przyjaciół, robaka i żabę, która pewnego razu wykąpie się w pralce. Ta dziewczynka ma też wyjątkowy dar dostrzegania niezwykłości w przedmiotach, które wydają się całkiem zwyczajne. Odkurzacz to żarłoczna i wyjąca jaszczurka, pralka to bulgot, który pożarł ukochaną żabę, a lodówka daje chłodek w upalne dni i może…
-
„Tatu i Patu. Szalone maszyny”
Trudno o bardziej kreatywną i zarazem zwariowaną książkę dla dzieci. Taką, której autorami z powodzeniem mogłyby być przedszkolaki. Bo czy wpadłbyś_abyś na pomysł skonstruowania Kaskoroweru, Maszyny do Dodawania Włosów albo Wykrywacza Wstrętnego Jedzenia? Ja raczej nie. Ale Basia wspominała kiedyś o maszynie do testowania smaków jedzenia. Dlatego jestem przekonana, że „Tatu i Patu. Szalone maszyny” pokocha każde dziecko, które choć raz pomyślało o wynalazku ułatwiającym codzienne obowiązki, a przynajmniej je ubarwiającym. „Tatu i Patu” to seria fińskich książek, które przetłumaczono już na 31 języków. Ci pomysłowi bracia rozkochali w sobie dzieci z całego świata. I ja się temu nie dziwię, bo moje wewnętrzne dziecko też miało dużo frajdy, czytając książkę…
-
„Świńska książeczka, o tym, skąd się biorą prosiaczki”
Wielką radość sprawia mi każda książka, która opiera się trendom. Która ufa, że czytelnik ma poczucie humoru i dystans nie tylko deklarowany, ale praktykowany. Która wie, że dobrym rymem trafia się nie tylko do głów tych najmłodszych, ale też tych, których na pytanie – skąd się wzięłam_ąłem? – już nie zadowala odpowiedź – z miłości mamy i taty. Dlatego właśnie „Świńska książeczka o tym, skąd się biorą prosiaczki” trafia do mnie totalnie i namiętnie. Nie jest zaskoczeniem pięciotomowa saga, w której czytasz o zauroczeniu bohaterów, o zakochaniu, seksie, miłości, życiu z dziećmi, wspólnych wyjazdach, robieniu kolejnych dzieci i po prostu o życiu. Jednak zaskoczeniem jest 36-stroniczkowa (sic!) książka o kieszonkowym…
-
„Tato, popłyńmy na wyspę!”, „Tato, zbudujmy domek!”
Pokażę Ci dziś dwie książki, w których z dużym prawdopodobieństwem odnajdziesz siebie. Swojego partnera pewnie też. A Wasze dzieci to już na pewno! „Tato, popłyńmy na wyspę!” i „Tato, zbudujmy domek!” to książki fińskiego autora i ilustratora Markusa Majaloumy. I są to kolejne tytuły, które potwierdzają, że skandynawska literatura dziecięca jest nie do podrobienia. Tak więc Markus Majalouma w rozbrajający sposób prezentuje rodzicielstwo (a dokładnie tacierzyństwo), dziecięcą spontaniczność i dorosłe ambicje. Coś przerysuje, z czegoś innego zrobi karykaturę, a na coś jeszcze innego nałoży cienką warstwę absurdu. Ale jak ją zdrapiesz i przyjrzysz się uważnie, to dostrzeżesz wartości i prawdy, które z pewnością są Ci bliskie. „Tato, popłyńmy na wyspę!”,…
-
„Kocia Szajka i klątwa starego kina”
To już szósty tom „Kociej Szajki”, a przygody tych miauczących detektywów za każdym razem wciągają tak samo. Będzie więc cieszyński klimat i tamtejsza gwara, będzie zagadka pachnąca kurzem starego kina, będą żarty i błyskotliwe dialogi. Można będzie się nawet wzruszyć słodkim Precelkiem (dla jasności – to mały kot, chyba że rozczula Cię też widok zakręconej bułki z sezamem). „Kocia Szajka i klątwa starego kina” daje więc to, czego dzieciaki oczekują od książek – dobrą rozrywkę. Remont starego kina przeciąga się. Na dodatek nocą dochodzą z niego niepokojące hałasy, a pewnego wieczoru z okna spada wielka donica wprost pod nogi pani Kopytko. A podejrzanych wypadków jest więcej. Trzeba sprawdzić inwestora, który…
-
„Szkoła szpiegów. W tajnej służbie.
Za każdym razem, gdy ktoś pyta o wciągającą książkę dla młodszych nastolatków i nastolatek, moje czytelnicze serduszko skacze z radości. Bo okazuje się, że młodsza młodzież też czyta, a literatura dla tej grupy wiekowej ma się naprawdę dobrze. Zresztą podrzuć swojemu dziecku „Szkołę szpiegów. W tajnej służbie” i sam_a obserwuj, jak szybko wsiąknie w świat tajnych agentów. „Szkoła szpiegów. W tajnej służbie” to piąty tom przygód Benjamina Ripleya, trzynastolatka, który jest uczniem Akademii Szpiegostwa CIA. (Książki warto czytać po kolei, ale jeśli zaczniesz tak jak ja, od końca, to nie martw się, autor zadbał o subtelne wzmianki nawiązujące do poprzednich części, więc się nie pogubisz). Ben to z jednej strony…
-
„Sara, Kuba i rozróba”
Głowa puchnie od zawirowań w tej książce, brzuch boli od śmiechu, a ręce nie chcą oderwać się od kolejnych stron tej zakręconej, jak słoik z barszczem Gosi Gosposi, historii. „Sara, Kuba i rozróba”, czyli najnowsza część serii „Czytam sobie” (dla tych, co już samodzielnie czytają), wciąga niczym popcorn w kinie. A ponieważ to historia nieprawdopodobna jak jajecznica bez jaj w wykonaniu Sary Szczęściary, to na kinowym ekranie z pewnością byłaby bardzo efektowna (zgłaszam wniosek do netflixa). Co więc tym razem (po rewelacyjnych „Zapiskach szczęściarza”) zgotował nam Rafał Witek? Otóż opowieść o wielu smakach. Jest tu słodycz dziecięcej przyjaźni i Bybołów, co wygląda jak słodka maskotka (jednak to tylko pozory, toż…
-
„Pięć sprytnych kun”
Ta książka ma już 7 lat i ogromnie cieszę się, że niedawno wpadła w nasze ręce. Bo kilka ostatnich wieczorów, kiedy czytałyśmy z Basią „Pięć sprytnych kun”, to była czytelnicza uczta. Bawiłyśmy się przednio. Było trochę tajemniczo i niebezpiecznie, ale przede wszystkim smakowicie, zabawnie i na pewno dynamicznie. A wszystko dlatego, że w jednej opowieści dostałyśmy zagadkowy kryminał, książkę kulinarną i przygodową, a nawet romans! Kuny chcą otworzyć restaurację. Mają nawet na oku lokal, to stara kebabiarnia Ali Baba. Nieźle gotują, a idzie im jeszcze lepiej, gdy pewnego razu w ich zwinne łapki trafia garnek z wyśmienitą zupą cukiniową. Zupę natomiast ugotowała Tamarka według przepisu swojej chlebodawczyni, Elizy Przechodzień. Eliza…
-
„Detektyw Wróbel i złamane pióro”
Od zawsze podskórnie czułam, że z ptakami lepiej nie zadzierać. Szalony film Hitchcocka tylko podkręcił moje przeczucia. I choć nie uciekam, gdy fruną nad głową (ba, nawet zdarza mi się ich wypatrywać z lornetką), to za każdym razem na widok tych najbliższych krewniaków dinozaurów, czuję podziw. Ach, też poszybowałabym tak po niebie! Dobra, schodzę (zlatuję) na ziemię, bo tu czeka na mnie odjechany komiks Tomasza Samojlika i Adama Wajraka (a kto kojarzy serię „Umarły Las”, ten wie, że będzie się działo). „Detektyw Wróbel i złamane piórko”, o nim właśnie mowa. A jest to komiks charakterny i zwariowany zarazem. Z bohaterami zaciekłymi, nieprzejednanymi, czasem sprytnymi, a czasem gapowatymi (taka ptasia natura).…
-
„Alfred Wiewiór i posążek faraona”
Uwielbiam Alfreda. To detektyw z klasą, czujny i czuły. Zawsze gotowy do akcji i do pomocy przyjaciołom. Nieustraszony i lubiący wyzwania, nawet gdy trzeba po nie lecieć do Egiptu. Tak właśnie będzie tym razem. Bo druga część detektywistycznych zawirowań dociekliwej wiewiórki „Alfred Wiewiór i posążek Faraona” przeniesie Cię do upalnego Kairu. Dosyć ryzykowna to będzie wyprawa, bo ani Alfred, ani Stefan Dzik i Maciek Jeż, a nawet pani Jadzia, nie wiedzą, jaka sprawa czeka na nich w Egipcie. Ryzykowna też dlatego, że Stefan Dzik będzie lecieć samolotem po raz pierwszy. I choć zazwyczaj dobry humor go nie opuszcza, to teraz złapie go lekki stresik. Jakoś jednak do Egiptu dolecą, a…